Komentarze (0)
Miua
Witajcie moi drodzy.
Dzisiaj było dziwnie. Tata strasznie pohałasował na balkonie chcąc zrobić dziurę i jakiś kołek wkręcić czy coś ale nie wyszło.... Jednak całe zamieszanie zaczęło się wcześniej,dużo wcześniej, ale po kolei...
Jakiś czas temu mama pokazała coś tacie na takim urządzeniu przez które czasem rozmawiają-podobno nazywają to człowieki telefonem, tylko jeden telefon jest w domu no trochę większy i mało z niego korzystają ale wygląda inaczej... Ale jak i to i to telefon to OK,niech i tak będzie.
A więc mama pokazała coś tacie i tata się zgodził. Mówili, podsłuchałam udając że śpię, że chodzi o jakąś adopcję jakiegoś ślepaczka. Kto to jest ten ślepaczek? Wtedy jeszcze nie wiedziałam. Później się okazało że ten ślepaczek to kotek, mniej więcej w moim wieku który też tak jak i ja ledwo przeżył. Podobna bardzo chory był i podczas tej choroby, by uratować mu życie musiał mieć usunięte ślepka i nie widzi. Ale zaraz,jak to nie widzi?? tak całkiem tak?? kurcze,to musi być straszne. Nie wyobrażam sobie jak bym teraz tak nie widziała. Nie mogłabym już wskakiwać na lodówkę na przykład oraz nie widziałabym ładnych kwiatków podczas spaceru...
No w każdym razie ślepaczek ma na imię Filip. Tak więc tata zaczął coś działać,wysyłać wiadomości i po jakimś czasie zaczął być smutny. Okazało się, że jest trochę czlowieków chętnych by przygarnąć Fifiego. Kurcze no szkoda bo już cieszyłam się na myśl, iż będę miała przyszywanego ale jednak braciszka z którym mogła bym się troszkę pobawić oraz nie czułabym się samotna jak wszyscy wychodzą do pracy. Minęło jednak trochę czasu i okazało się iż moja rodzinka ma jednak szansę na Filipka. Super,na prawdę się ucieszyłam.
Od razy też tata wyszedł na pól dnia. W sumie było to raptem wczoraj i przyniósł jakiś worek. Mówił mamie później, że jakąś siatkę będzie montował na balkonie bo taki jest warunek by Filipek do nas trafił. A że wczoraj już trochę późno było to poskładał wszystko i tak się dzień zakończył.
Dzisiaj rano zaczęła się „zabawa”. Najpierw tata musiał uprzątnąć balkon by drabinę rozstawić i po przygotowaniu wszystkiego zaczął wiercić. No i jednak nie wyszło... Znaczy jakąś dziurę zrobił, jednak był zły bo jakimś czymś ocieplono balkon na górze....Zara , jak to się nazywało??? A, już wiem- styropian. Podobno tym styropianem ocieplony balkon na górze, czyli po mojemu „sufit”-czy balkon ma sufit w ogóle?? No nie wiem, to na mój koci łepek sobie tak tłumaczę. W każdym razie widziałam już oczami wyobraźni jak Fifi się od nas oddala.
Ale podobno jeszcze nie wszystko stracone,jeszcze mamy szansę na braciszka dla mnie. Nie mogę się doczekać kiedy Filipek będzie u nas, podobno jest bystry i całkiem dobrze sobie radzi. To tak jak ja. Mamy dużo wspólnego i tym bardziej nie mogę się doczekać.
To jest jedno w wydarzeń i zmian jakie następuje ostatnio u nas. Następna, a w sumie wcześniejsza to taka, że wychodzę ostatnio z Kapim i tata na spacery. I jak na początku nie lubiłam jak mi zakładali szelki i smycz tak nawet to polubiłam i ich rozumiem, szczególnie wtedy kiedy jakiś pieseł jest. Na szczęście mnie nie widzą albo tata mnie na ręce bierze. I tak sobie wychodzimy na spacerki chociaż ostatnio pogoda nie bardzo bo pada i mokro jest. Wtedy to wskakuję na parapet okna i patrzę przez okno na świat myśląc jak to będzie kiedy to Filipek – mój braciszek będzie u nas.
Na dzisiaj to już na tyle moi mili. Dobranoc.
Do następnego
Miiiaiaaaaaaauuuuuuu
Bombka